Wrocław

Wrocław, czyli królewna i 300 krasnoludków

Kiedy dawno dawno temu podejmowałam decyzję o wyborze miasta do studiowania, decyzja była łatwa – tam, gdzie najbliżej domu rodzinnego. Obecnie mój pierworodny syn chce studiować tam, gdzie nie tylko będzie wspinał się po szczeblach wiedzy, ale też będzie to robił w sprzyjających okolicznościach przyrody. Czytaj – w czystym, przyjaznym, atrakcyjnym i europejskim mieście. A taki jest na pewno Wrocław.

Z czego wynika jego atrakcyjność?  Ciekawych zabytków, architektury? Położenia – nad rzeką, na 150 mostach i 6 wyspach? Atmosfery? A może jeszcze z czegoś innego? 

Podczas wrocławskiego city breaku wiele się wyjaśniło.  Kultura, sztuka, historia, ale też rozrywka i gastronomia są we Wrocławiu naprawdę na wysokim poziomie. Poniżej subiektywna lista atrakcji, które wpływają na tak pozytywny odbiór miasta. 

Po pierwsze – Starówka

Piękna niczym gdańska czy krakowska. Tętniąca życiem za dnia i w nocy. To na niej można rozpocząć przygodę z wrocławskimi krasnalami czy historią. Zobaczyć gotycki ratusz z wieżą, pręgierz  czy pomnik Aleksandra Fredry. Wypić kawę w jednej z klimatycznych restauracji czy posłuchać muzyki na żywo uprawianej przez młode talenty. Ale przede wszystkim zadrzeć głowę do góry i popodziwiać urokliwe kamieniczki. Bo jest co…

Kliknij na zdjęcie, aby powiększyć

Po drugie – wesołe Krasnoludy

Symbole miasta. Malutkie, słodkie, ukryte w różnych zakamarkach uliczek mosiężne figurki. Nie do ominięcia, nawet jak by się chciało. Jak oglądałam zdjęcia znajomych z wyjazdów do Wrocławia dziwiłam się, po jaka cholerę ludzie szukają ich i jeszcze mają z tego taką frajdę. Teraz już wiem. Pojedźcie, porozglądajcie się – sami się przekonacie, po co to wszystko.

Krasnale (jedni piszą, że jest ich 300, inni że aż 800!) to “kalejdoskop charakterów, zawodów i hobbistów” (www.visitwroclaw.eu/baza-krasnali). Nazwanych i pokazanych żartobliwie (np. Krasnal “Śpioch”)  politycznie czy literacko – jak np. krasnal “Miodek” czy “Sufrażystka”… Wspaniała reklama miasta, która może być inspiracją do jego poznawania.

Kliknij na zdjęcie, aby powiększyć

Mostek Pokutnic

Jak już jesteśmy przy rzeźbach, to na Starówce, na kładce wieży kościoła św. Marii Magdaleny, znajdują się inne ważne postacie Wrocławia – czarownice. Żeby poznać ich legendę i móc w nagrodę zrobić sobie z nimi zdjęcie, trzeba pokonać 247 schodów  (nie ma windy). No i zapłacić – bo wejście na wieżę jest płatne. Z Mostku Pokutnic – bo tak nazywa się to miejsce – rozpościera się wspaniały widok na miasto. 

Nieznany a taki znany

To oczywiście słynny pomnik “Anonimowego przechodnia“, który stacjonuje na ul. Świdnickiej, przy skrzyżowaniu z ul. Piłsudskiego.  

Dzieło jest głęboko zakorzenione w historii – Polski z czasów stanu wojennego. Ubiór 14 postaci kojarzy się częściowo z wyglądem i życiem przeciętnego współczesnego człowieka – np. mamy w tłumie robotnika czy mamę z wózkiem. Gdy jednak się przyjrzymy głębiej, zobaczymy, że poszczególne jego elementy odwołują się do niedawnej przeszłości. Zatopienie się w chodniku tych postaci – zwykłych mieszkańców – symbolizuje zejście do podziemi, czyli wskazuje na konspiracyjną walkę z reżimem. Druga część pomnika, czyli postacie wychodzące z chodnika po przeciwnej stronie ulicy, ukazują społeczeństwo już po przemianach, po zamknięciu trudnej przeszłości.

Pomnik uważany jest (słusznie zresztą) przez podróżnicze magazyny czy instytucje za jeden z najciekawszych i najbardziej kreatywnych dzieł w całej Europie. 

Movie Gate – dla fanów kina

Ci, którzy dość będą mieli rzeźb i Starówki, albo pogoda zacznie płatać figla, mogą udać się do podziemia. Do kanałów. Już nie w celach edukacyjnych, a raczej rozrywkowych. A tam np. dowiedzieć się, ile kosztował mundur z “Bękartów wojny” albo z czego wykonana była tarcza Kapitana Ameryki. To po prostu Movie Gate https://moviegate.pl/, czyli nietypowe muzeum kina w samym centrum Starówki, na Placu Solnym. Umieszczone w zabytkowych kanałach rekwizyty (albo repliki) pochodzą ze znanych filmów – np. “Star Wars”, “Kapitan Ameryka”, “Czarownica”, “Bękarty wojny” i zmieniają się w zależności od dostępności na specjalnych aukcjach. Przed wejściem do muzeum warto  zainstalować sobie dedykowaną zwiedzaniu aplikację, która podczas oglądania objaśnia historię danego rekwizytu. Dla fanów kina – punkt Wrocławia obowiązkowy. Niespodzianką w muzeum są sale z iluzją; fajnie jest zobaczyć połowę siebie czy pogłówkować, skąd leci woda, skoro nie ma źródła… A także elementy historyczne związane z samym ulokowaniem muzeum – autentycznymi kanałami, które w latach II wojny światowej służyły za schron.

Kliknij na zdjęcie, aby powiększyć

Aula Leopoldina

Wybierając się do Wrocławia z potencjalnym studentem, na liście zwiedzania musiał pojawić się Uniwersytet. Aula Leopoldina i Oratorium Marianum to dwie perełki baroku, zachowane wręcz w idealnym stanie. Obie  warto zobaczyć nie tylko dla samej sztuki malarskiej czy rzeźbiarskiej, ale też żeby chociaż pozazdrościć studentom. W obu salach nadal bowiem odbywają się uroczystości studenckie – rozdania dyplomów, nagród, wykłady zaproszonych gości… Nie to co poPeReLowska sala, która Janko Malarza widziała w latach 80. XX wieku…

Kliknij na zdjęcie, aby powiększyć

Z piasku czy słodu? 

Po wyjściu z auli tylko kilkaset metrów dzieli nas od bardziej rekreacyjnej części Wrocławia – 6 (z 12) wysp. Piaskowej, Słodowej, Młyńskiej, Daliowej, Tamka, które połączone są kładkami lub mostami. Niektóre dostępne tylko dla rowerów i pieszych, po innych odbywa się normalny ruch samochodowy i tramwajowy. Co robić na wyspach oprócz spacerów czy błogiego leżenia nad rzeką? Pić kawę w jednym z nadodrzańskich barów czy Sommersby na parkowej ławeczce, bo Wyspa Słodowa zwolniona jest z zakazu picia alkoholu. Mandatu nie dostaniemy, o czym zdecydowali kilka lat temu Radni Miasta. 

Kliknij na zdjęcie, aby powiększyć

Po drugiej stronie miasta


Wzdłuż Odry ciągną się bulwary… I to niczego sobie długie. Od Starówki można nimi dojść do Zoo, Hali Stulecia czy Ogrodu Japońskiego. Wraz z Afrykarium stanowią nijako drugą turystyczną część Wrocławia, po drugiej stronie rzeki.  Jak ktoś nie lubi się zmęczyć, polecam dojazd z centrum komunikacją miejską. I wygospodarowanie kolejnego dnia na zwiedzanie, bo sama wizyta w Ogrodzie czy Afrykarium zajmie nam kilka godzin.

Podczas naszego pobytu po drugiej stronie miasta zobaczyliśmy tylko Halę Stulecia i Pawilon Czterech Kopuł, zostawiając pozostałe na kolejną wizytę. 

Hala Stulecia 

Obiekt został wpisany został na listę Światowego Dziedzictwa Unesco w 2006 r., a powstał w 1913 r. Na zwiedzanie Hali i okolicy trzeba przeznaczyć min. 2-3 h – oprócz ogromnej sali, która może pomieścić nawet 10 tys. widzów, trzeba zobaczyć multimedialną wystawę o historii Hali. Pospacerować wokół Hali, zrobić sobie zdjęcie na tle iglicy czy zajrzeć na wystawy organizowane w Pawilonie Czterech Kopuł. Podczas naszego pobytu udało nam się zobaczyć rewelacyjną wystawę Abakanowicz, która zachwyciła nie tylko mnie, ale też mojego licealistę. Aktualna lista wystaw w pawilonie: https://mnwr.pl/category/oddzialy/pawilon-czterech-kopul/

Kliknij na zdjęcie, aby powiększyć

Nadodrze, czyli Kolorowe podwórka

Jeżeli lubicie streetart, to we Wrocławiu też go znajdziecie. Ulica Roosvelta, w dzielnicy zwanej Nadodrze, powiedzmy sobie – nie zachęca do zwiedzania. Wręcz odwrotnie:( Spacerowanie po niej może budzić niepokój, kiedy po drodze natrafimy na grupę tamtejszych mieszkańców (Cyganów?), potkniemy się o krzywy chodnik czy spojrzymy na stare, obdrapane kamienice. “Kilińskiego w Łodzi” – bym powiedziała… Ale… jak wejdziemy głębiej w jedno z podwórek, to oczom ukaże nam się bajkowy, kolorowy świat. Murali malowanych przez artystów, ale i samych mieszkańców. Przedstawiających istny groch z kapustą – roślinki, mieszkańców, zwierzęta, postaci z bajek… Czego dusza zapragnie. 

Na tle szarej i zniszczonej rzeczywistości wyglądają “nieco” oryginalnie. I na pewno należą do nieszablonowych punktów turystycznych.

Kliknij na zdjęcie, aby powiększyć

Uwaga! Kolorowe podwórka nie jest wcale tak łatwo znaleźć. Nie są oznaczone, a Google potrafi zmylić. Nie należy się jednak zniechęcać i szukać! Albo dopytać okolicznych mieszkańców. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *