Madera

Madera, czyli saudade mojego życia

Wiecie, że w różnych krajach są słowa, które nie mają odpowiedników w innych? Nieprzetłumaczalne, niosące czasami skrajne emocje. Wśród takich językowych perełek znalazłam jedną szczególną   – saudade… czyli portugalskie słodko-gorzkie roztęsknienie. Pragnienie kogoś lub czegoś, co wspominamy czule, ale wiemy, że prawdopodobnie pozostanie tylko w naszej przeszłości*. I to słowo zawsze będzie dla mnie synonimem Madery, gdzie spędziłam jeden z wyjątkowych tygodni mojego życia…

Zimno, zimno… ciepło!

Większość portali turystycznych, blogerów pisze, że Madera to kraina wiecznej wiosny, bo nie ma tam skrajnych temperatur. Nawet latem ciężko o 30 st., a lecąc zimą nie trzeba zabierać wełnianych skarpet. I to na pewno prawda. Z jednym małym szczegółem – zimą (byłam w II połowie lutego) południe wyspy, a północ to dwa temperaturowe światy. Okolice Sao Vicente, Ponta Delgada budziły nas rano chmurami, rześkim powietrzem i codziennym spoglądaniem w niebo z nadzieją, że może jednak się rozpogodzi, natomiast  w południowym Funchal (stolica Madery) słońce otulało nas przez cały dzień. Ale, jak to mówią, „coś za coś”. Stolica jest typowym hałaśliwym turystycznie kurortem, z ogromną liczbą hoteli, tawern, atrakcji. Północ bogata przyrodniczo i spokojna. Kocham kwiaty i właśnie nimi zachwycałam się najbardziej na północy. Uwielbiam spacery wzdłuż oceanu – dzikich, kamienistych plaż tam pod dostatkiem. Uwaga! Miłośniczki piasku będą rozczarowane – piaszczysta plaża na Maderze jest w Machico, w południowo-wschodniej części. Usypana sztucznie, mała i nie warta uwagi, za to bardzo droga – powstała nakładem 3 mln euro z przywiezionego z Sahary piasku. Druga jest w Calhecie, w południowo-zachodniej części wyspy. Ale nasze plaże w  Jastarni czy Rewalu biją je na głowę…:)

Zostać morsem…

Na pewno królową atrakcji Północy jest Porto Moniz z kompleksem basenów, utworzonych naturalnie przez skały wulkaniczne i oceaniczną wodę. Plażuje się między zbiornikami na skałach, a pływa w krystalicznie zimnej H2O. Nawet ja, ciepłolubna, spróbowałam i nie żałuję – mam pierwszą lekcję morsowania za sobą, ponieważ temperatura wody w oceanie w lutym wynosi ok. 15 st. C.

Naturalne baseny w Porto Moniz

Jak nie oknem, to drzwiami do Funchal

Jeżeli Południe wyspy, to stolica Funchal, do której można się dostać różnymi sposobami. Najprostszy to wynajęcie  samochodu (hotelowe wypożyczalnie są o wiele droższe niż takie miejscowe – polecam przejrzeć oferty przed wylotem), z ubezpieczeniem w razie kradzieży czy zniszczeń (najlepiej zrobić zdjęcia auta w wypożyczalni przed udaniem się w podróż). Opłaca się wynająć samochód na kilka dni, wtedy jest taniej. Drogi na wyspie są rewelacyjne – bezdziurowe, dobrze oznaczone, kierowcy nie obwieszczają swojego przyjazdu klaksonem, jak w innych „gorących”  krajach. Drugi sposób  to komunikacja miejska, z przesiadkami i koniecznie z nastawieniem „a może przyjedzie? a może nie…?” Niestety – to Południowcy, i nawet jak nie zakochani, to czasu nie mierzą… Przykład –  historia z kierowcą podmiejskiego autobusu, którym jechaliśmy z Calhety do Funchal. Stał i stał na przystanku, kierowca palił papierosa i spokojnie rozmawiał z innym, a my? Czekaliśmy. W końcu cierpliwość się skończyła i z tłumaczem Google zapytaliśmy głośno w autobusie:

Foda se com esta partida?

Można też próbować pojechać stopem, z przesiadkami, licząc na dobre serce miejscowych czy turystów. Nam się udało i w drodze do Funchal odcinek z Ponta Delgada do Calhety przebyliśmy w towarzystwie polskich turystów, którzy wynajęli samochód właśnie na samodzielne zwiedzanie Madery.

W drodze do Funchal skorzystaliśmy z formy transportu zwanej “okazją”

Jak nie oknem, to drzwiami

Jak już dojedziecie do tego Funchal, to staniecie wobec dylematu, co zobaczyć. Co ja polecam? Drzwi! Tak, drzwi! Kolorowe, ręcznie malowane, upiększające starą część stolicy zwaną Zona Velha**, czyniące ją miejscem po prostu miłym dla oka i… smaku.

Na „drzwiowej” ulicy zwanej Rua de Santa Marija mieści się mnóstwo knajpek z lokalnym jedzeniem i piciem – owoców morza w różnej formie, popularnych espadów z bananów. Marakuja oraz specyficzne małe banany nigdzie nie będą tak smakowały jak na Maderze. A nie spróbować poncho albo maderskiego wina to wielkie przestępstwo wobec podniebienia! Oba trunki są słodkie i mocno uderzają w głowę…

Przystojni Correrois

Z pełnym brzuchem można pojeździć w Funchal… saniami. Wiklinowymi. Po asfalcie. I to, jak zobaczycie na zdjęciu poniżej, z atrakcyjną obsadą, która jak się krzyczy „faster, faster!”  potrafi dać czadu podczas dwukilometrowego zjazdu. Żeby tego doświadczyć, należy wjechać kolejką zwaną teleferico na górę Monte (odjazd z bulwaru przy deptaku portowym, koszt ok. 12 euro), gdzie za ok. 25 euro/os. przystojni Correrois zabiorą nas w przejażdżkę życia. Co prawda po niej trzeba się jakoś dostać z powrotem do centrum miasta (taksi lub pieszo), ale… kto by nie chciał pojeździć sankami, gdy temperatura wynosi 25 stopni? 

Uwaga!

Po zejściu z sanek zaatakują Was taksówkarze, którzy będą Wam wmawiać, jaka to ciężka i długa droga Was czeka, jak zdecydujecie się iść pieszo do centrum Funchal. Nie wierzcie im i o ile nie macie problemów z kolanami i schodzeniem, to spokojnie możecie im podziękować za propozycję. Według niektórych musicie pokonać nawet 6 km! W rzeczywistości trasa po zejściu z sanek do centrum Funchal ma około 2 km (dość ostry spadek) i zajmuje jakieś 30 min.

Wspomniana podróż kolejką teleferico jest ciekawym sposobem na podziwianie panoramy Funchal. Wjazd na górę Monte trwa ok. 20 minut – a w tym czasie możemy podziwiać widoki na całe miasto oraz wybrzeże. Wagony suną ponad ciasnymi i wąskimi uliczkami starego miasta i pną się w górę, aż do ogrodu botanicznego i miejsca, skąd startują przejażdżki sankami.

Port 

Funchal to również piękny port, skąd wypływają komercyjne rejsy „na delfiny”, „na rekiny”, i inne płetwolubne oraz na wyspę Porto Santo, na której można się nacieszyć piaszczystymi plażami. Mnie się nie udało tam dostać ze względów właśnie organizacyjnych. Północ wyspy niestety, takiego portu nie posiada, i wszelkie wyprawy morskie odbywają się tylko ze stolicy.

Święty Wawrzyniec – na krańcu wyspy

No i miejsce, gdzie zostawiłam swoje serce. Sao Lourenco, czyli Półwysep św. Wawrzyńca, to ok. czterokilometrowy najbardziej wysunięty na wschód fragment lądu, gdzie woda i wulkaniczne skały tworzą niesamowite widoki. Każdy kilometr szlaku to uczta dla oczu, serca i duszy – pustynny klimat niczym z filmu o Marsie, klify i plaże dostępne tylko od strony morza, bogata roślinność.  Mimo że drzewa rosną tylko przy domku strażników Parku Narodowego, natura zrobiła tam, co swoje. Można się zapomnieć w myślach, cieszyć ciepłem słońca, iść i podziwiać.

Na półwysep warto pojechać rano, kiedy nie ma tłumów i problemów z zaparkowaniem samochodu (jeżeli go wynajmujemy). Warto wziąć picie i jedzenie, bo nie ma po drodze schroniska ani sklepiku. Wygodne buty, krem do opalania i ciepłą kurtkę, bo na cyplu wieje. A przede wszystkim  pozytywne nastawienie, żeby wrócić z bagażem tak miłych wspomnień jak moje. Czego Wam serdecznie życzę…

Dlaczego więc Madera to moje saudade? Bo są w życiu chwile, miejsca i osoby, które zostają z nami na zawsze. Bez względu na upływający czas po prostu SĄ. W nas. I taka jest i będzie dla mnie Madera…

Ania…

Serdecznie pozdrawiam kelnera Filipa z hotelu Monte Mar Palace w Ponta Delgada, który codziennie rano witał mnie w restauracji uroczym „Aniaaaa, kochanie” i traktował jak polską księżniczkę…

Saúdo o garçom Philip de Monte Mar Palace em Ponta Delgada, que me cumprimentou todas as manhãs no restaurante charmoso “Aniaaaa, querida”, e tratada como uma princesa polonesa …

 

 

 

 

*Takimi słowami zajął się Tim Lomas, lingwista, i opisał w projekcie zwanym Positive Lexicography Project*. Wywiad z nim znajdziecie w „Przekroju”:https://przekroj.pl/kultura/deser-ktory-wjezdza-na-stol-zanim-ucichna-rozmowy-jowita-ki

**Drzwi były malowane w ramach projektu artystycznej rewitalizacji tej części Funchal – pomysłodawcom udało się nadać nowe życie starym, obdrapanym drzwiom, a tym samym stworzyć nową atrakcję, przyciągającą miłośników street artu i turystów


WIZYTOWNIK
:

Pobyt: 7 dni, Itaka, Ponta Delgada

Termin: luty 2018

Koszt: 2200 zł HB

Warto zobaczyć: Funchal, Sao Moniz, Półwysep św. Wawrzyńca. Odbyć jedną z wycieczek z polskim biurem Dragon Travel

2 thoughts on “Madera

  1. Hej.
    Możesz coś więcej napisać o hotelu? Oraz co jest ciekawego w ponta Delgada. Czy obok hotelu jest sklep spożywczy, czy jednak dalej.
    Dzięki za odpowiedź
    Pozdrawiam Remigiusz.

    1. Hej, przepraszam, że tak długo nie odpisywałam, ale dopiero mi się wyświetlił wpis. Hotel jest na poziomie 3 gwiazdek, ma przepiękny widok na ocean, mały basen na zewnątrz, jedzenie ok. Przy hotelu jest przystanek autobusowy. Nie ma sklepu w pobliżu hotelu; trzeba przejść spory kawałek. Generalnie to hotel, który jest bazą wypadową – wypożyczasz samochód i jedziesz. Nie ma fajnych miejsc (BLISKO) do zobaczenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *